Zapobiegliwość to cecha przypisywana osobom dojrzałym i świadomym swoich wyborów. Człowiek zapobiegliwy nierzadko rezygnuje z możliwości pomnożenia majątku, gdyż jest to równoznaczne z ryzykiem utraty części kapitału. Nadzieja na poprawę sytuacji majątkowej pojawia się wraz z pozytywną projekcją przyszłości graniczącą z pewnością osiągnięcia zysku.
Zapobiegliwość definiowalna w kontekście nauk ekonomicznych nie jest cechą pożądaną. Pozornie racjonalne zachowania, wynikające z obawy przed utratą stabilnej pozycji życiowej, prowokują zmiany na gorsze. Oszczędzanie, a co za tym idzie ograniczenie wydatków przez konsumentów, prowadzi do spowolnienia wzrostu gospodarczego. Firmy, produkujące mniejszą ilość dóbr, zmniejszają wówczas zatrudnienie i stają się mniej wydolne. Ich sytuacja finansowa stale się pogarsza, aż w końcu bankrutują. Makroekonomiści nazywają to paradoksem zapobiegliwości.
Dylemat więźnia
Powyższy przypadek ilustruje konflikt między interesem podmiotowym w postaci kryterium dominacji a racjonalnością grupową w postaci Optimum Pareta (podział dóbr uniemożliwiający poprawę sytuacji jednego podmiotu bez pogorszenia sytuacji drugiego). Jednostki, które troszczą się o swoje indywidualne interesy doprowadzają summa summarum do wyniku niekorzystnego dla całego społeczeństwa.
Gospodarka a giełda
Dochodzimy do sedna sprawy. Wzrost gospodarczy nie jest możliwy bez zaangażowania własnych pieniędzy na rynkach kapitałowych. Giełda to filar kapitalizmu. Zamrażając pieniądze na lokatach, ograbiamy się z możliwością zarabiania prawdziwych pieniędzy i kreowania gospodarki krajowej. Sektor finansowy pełni służebną rolę wobec gospodarki i napędza tworzenie nowych miejsc pracy. Pieniądze złożone w bankach również pracują – tylko nie dla nas. Obecnie na kontach i lokatach bankowych przetrzymywanych jest ponad 600 mld złotych.