„Longi” i „shorty”, albo byki i niedźwiedzie. Tak w żargonie giełdowym określa się uczestników rynku spekulujących (rzadziej inwestujących długoterminowo) z nastawieniem na odpowiednio – wzrosty i spadki cen instrumentów finansowych, czy indeksów.

Instrumenty finansowe przynoszące zyski w czasie dekoniunktury nie dają zbyt wielu możliwości pomnożenia kapitału początkowego. Sztandarowym przykładem jest zawarcie terminowego kontraktu na akcje, który daje możliwość osiągania znaczących zysków w okresach spadkowych. Równie powszechną strategią inwestycyjną jest krótka sprzedaż.

Short dokonuje krótkiej sprzedaży, jeżeli istnieją przesłanki, że notowania danego papieru wartościowego będą spadać. W przypadku realnego spadku jego wartości zyskiem brutto jest różnica między kwotą uzyskaną ze sprzedaży papierów pożyczonych, a kosztem ich wykupu. Zysk netto to różnica między zyskiem brutto wynagrodzenia (prowizji) dla pożyczkodawcy oraz prowizji biura maklerskiego. 

Trend wzrostowy daje o wiele więcej możliwości pomnażania kapitału – to zjawisko zupełnie naturalne. Okresy dekoniunktury gospodarczej są znacznie krótsze niż okresy dobrej koniunktury, które determinują większe zapotrzebowanie na instrumenty drożejące.

Pozycja krótka. Kto może być „shortem”?

O ile na rynku pochodnych z samej konstrukcji rynku wynika równowaga między „longami” i „shortami”, o tyle wśród przedstawicieli instytucji finansowych, drobnych inwestorów, a nawet polityków przedstawianie pesymistycznej wizji przyszłości, a co gorsza – zarabianie na tym pieniędzy, jest raczej źle widziane.

Krótkie pozycje zajmują zazwyczaj doświadczeni spekulanci, którym giełdowe hossy i bessy nie są straszne. Zwielokrotnienie kapitału przy ‘sprzyjającej’ stopie zysku przeliczonej w okresie rocznym, leży w zasięgu każdego inwestora, który ma bardzo silne przekonanie o słuszności obranej strategii i jako takie pojęcie o rynkach finansowych. Nie trzeba chyba przypominać, że media chętniej raczą nas optymistycznymi prognozami niźli opinami o szacowanym zakresie korekty spadkowej.

Czy bycie „shortem” jest amoralne?

nastawienie w spekulacji na osłabienie koniunktury gospodarczej i giełdowej powoduje niezdrowe dla normalnego życia myślenie na zasadzie „czym gorzej, tym lepiej”. Czym gorsze wiadomości z gospodarki i innych sfer życia, mogące wpłynąć na spadki giełdowych kursów, tym większe korzyści z krótkich pozycji.

Czy pomnażanie kapitału w okresie dekoniunktury nosi znamiona czynu amoralnego? Czy inwestor powinien działać na przekór prawom rynku i czerpać satysfakcję finansową z jego powolnej degradacji? Felieton p. Alfreda Adamca niewątpliwie pozostawia pole do dyskusji.