Czy nie zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy produkt, który kupujecie odznacza się rzeczywiście takimi właściwościami, o jakich informuje nas producent na opakowaniu? Czym różnią się dwa niemalże takie same z nazwy produkty na półce sklepowej, a jednak wyglądające nieco inaczej?
Weźmy za przykład zwykłą sól spożywczą. Mamy do wyboru wiele rodzajów soli – kamienną, morską, a nawet himalajską. Jej podstawową cechą jest słony smak a głównym celem jest doprawienie przygotowywanych przez nas potraw. Przyjrzyjmy się jednak czym jest właściwie sól i co nadaje jej słony smak. Jest to prosty związek – NaCl – chlorek sodu. W przypadku soli kamiennej – jest to postać rafinowana, oczyszczona, często z niewielkim dodatkiem jodanu (KIO3) lub jodku potasu (KI) – zgodnie z obowiązkiem jodowania soli w Polsce, wprowadzonym ze względu na stwierdzone niedobory jodu w populacji i wynikające z tego niedoboru schorzenia.
Składnikiem, jaki w większości soli można również znaleźć w niewielkiej ilości (poniżej 10 mg/kg soli) jest żelazocyjanek potasu K4Fe(CN)6. Jest to substancja przeciwzbrylająca E-536. W literaturze znajdziemy informację o tym, że żelazocyjanek potasu ma działanie mutagenne. W badaniach przeprowadzonych na zwierzętach zabijał myszy i szczury. W przypadku kontaktu ze skórą, połknięcia lub inhalacji może powodować podrażnienia. Składnik ten może mieć także toksyczne działanie na nerki. W USA stosowanie żelazocyjanku potasu jest zakazane. Należałoby się więc zastanowić, czy nie lepiej spożywać sól, która nie zawiera tego składnika. Co prawda nie mamy dowodów na szkodliwość tak małej dawki, jaka znajduje się w soli. Nie mamy jednak również pewności, czy związek ten rzeczywiście jest całkowicie bezpieczny.
Sól Himalajska
Innym typem soli, która zasługuje z pewnością na uwagę jest sól himalajska, która jest surowa, nieprzetworzona i podobno nieskażona. Jest jednak solą nieoczyszczoną i zawiera sporo dodatkowych minerałów. Nie mamy jednak 100% pewności, czy dla nas korzystnych.
Jedno jest pewne, niezależnie jaką sól stosujemy, nie powinniśmy jej nadużywać, a najkorzystniej używać jej jak najmniej. Aktualnie zaleca się stosowanie soli w ilości nie większej niż 5 g na dobę. Spożywanie soli w dużych ilościach może mieć negatywny wpływ na zdrowie człowieka. Sól zatrzymuje wodę w organizmie, a więc może spowodować nadciśnienie tętnicze. Może przyczyniać się do zwiększenia ryzyka miażdżycy i chorób sercowo-naczyniowych. Może wpływać na powstawanie otyłości i cukrzycy typu II.
Innym ciekawym i kontrowersyjnym przykładem jest margaryna. Niektórzy twierdzą, że jest zdrowa, bo nie zawiera tłuszczy zwierzęcych, tylko roślinne, a więc zawierające nienasycone kwasy tłuszczowe, które mają wiele zalet i wpływają dobroczynnie na nasze zdrowie. Jednakże z drugiej strony, margaryna może nie być aż tak dla nas korzystna, ze względu na jej proces produkcyjny, podczas któregonastępuje utwardzenie tłuszczu przy użyciu katalizatorów, np. niklu. Wówczas do naszych zdrowych tłuszczy nienasyconych może dostać się taki właśnie metal. Nie wiadomo, czy nie jest on szkodliwy. Zdania na ten temat są podzielone.
Wartość dodana margaryny
Zwróćmy jednak uwagę na niektóre margaryny, które są wręcz rekomendowane jako dobre dla zdrowia. Poniżej przykład. Na opakowaniu znajdujemy informację, że margaryna aktywnie redukuje cholesterol.
Czy rzeczywiście margaryna może tego dokonać? Można się tutaj dopatrzyć małego przekłamania za pośrednictwem dobrego sloganu reklamowego, którego nie należy jednak brać zupełnie dosłownie. Żadna margaryna nie ma takich właściwości, które aktywnie mogłyby redukować cholesterol podczas jej spożycia. Jedyną jej zaletą jest to, że rzeczywiście zawiera nienasycone tłuszcze roślinne, które w przeciwieństwie do np. tłuszczy zwierzęcych nie przyczyniają się do zwiększania poziomu cholesterolu we krwi.
Spójrzmy jeszcze na przykładowy skład margaryny: woda, oleje roślinne (słonecznikowy, palmowy, lniany), estry steroli roślinnych, skrobia modyfikowana, preparat serwatkowy (mleko), emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny), sól, substancja konserwująca (sorbinian potasu), regulator kwasowości (kwas cytrynowy), aromat, barwnik (karoteny), witaminy A i D.Składników jest sporo, w tym konserwanty i barwniki. A wiadomo, że im mniej chemii, nawet tej „dozwolonej”, tym lepiej.
Podobnie rzecz ma się w przypadku majonezu. Na poniższej etykiecie widnieje informacja o braku konserwantów.
Etykieta zgodna z prawdą
Czy majonez jest rzeczywiście pozbawiony konserwantów? Oto jego skład: olej rzepakowy rafinowany, musztarda (woda, ocet, gorczyca, cukier, sól, przyprawy), woda, żółtka jaj kurzych.Z powyższego wynika, że nie zawiera on substancji konserwujących. Z doświadczenia wiem, że majonez ten ma dość kwaskowy posmak, co może świadczyć o większej zawartości octu w porównaniu do innych podobnych majonezów. Ma również krótką datę przydatności do spożycia, co sugeruje, że nie jest nafaszerowany konserwantami. Z tego wniosek, że producent w tym przypadku nie kłamie.
Jeżeli chodzi o kolejny przykład – niekoniecznie napis „bez konserwantów” odzwierciedla nam stan faktyczny. W składzie znajdziemy m.in. przeciwutleniacz E 385, który jest zdefiniowany jako syntetyczny przeciwutleniacz i substancja o działaniu synergistycznym z konserwantami.Przedłuża on okres przydatności środków spożywczych do spożycia poprzez ochronę przed zepsuciem. Pełna nazwa tego związku to sól wapniowo-disodowa kwasu etylenodiaminotetraoctowego. Różne źródła podają, że spożywanie tej substancji może prowadzić do zakłócenia równowagi mineralnej, skurczów mięśni, krwiomoczu, a nawet do uszkodzeń nerek. Ten majonez ma delikatniejszy smak i dość długi okres przydatności do spożycia. Nie jest zatem całkowicie wolny od syntetycznych „przedłużaczy życia” produktu spożywczego.
Podsumowując, kupujmy z głową, czytajmy etykiety, a przede wszystkim skład chemiczny naszych potencjalnych nabytków spożywczych i nie wierzmy w każde słowo, którym opatrzona jest etykieta lub opakowanie.